Dobry pomysł w złym czasie ?


Rzadko zabieram głosy na tematy okołopolityczne, ale mam chęć, by zrobić wyjątek. Trochę nie rozumiem tej całej histerii związanej z „zamachem” na wolne media. Rzecz jasna zdaje sobie sprawę, że pluralizm poglądów, wypowiedzi i opinii, jest podstawą rzeczywistości w jakiej żyjemy, ale czy to co dzieje się z tzw. podatkiem od reklam jest atakiem na tenże pluralizm ?

Własnym okiem

Na ten temat patrzę własnym okiem, w którym nie stosuje szkła kontaktowego, ani też nie zerkam na tą sytuację czytając pasek na dołu ekranu, który oznajmia, że kraj miodem i mlekiem płynie. Patrzę z dala, bo ostatnio media ograniczam. Uważam, że tylko tak właśnie powinniśmy na to spoglądać, bo jeżeli, ktoś uważa, że w Polsce jest totalitaryzm, albo odwrotnie, że kraj opływa w dobrobyt, to niezależnie od strony sporu, jest wyznawcą niebezpiecznej sekty. Niebezpiecznej dlatego, że mimo iż dzisiaj działania socjotechniczne wpływają pewnie w około 90% na naszą podświadomość, to dając się manipulować tak wprost informacjami, które śmierdzą na kilometr, trzeba odczuwać dużą potrzebę przynależności do grupy mocno oderwanej od rzeczywistości, a taką przecież jest sekta.

O co chodzi z tym podatkiem ?

Prostymi słowami: w krajach, w których wprowadzono już takie rozwiązania zadbano o to, żeby ogromne, zagraniczne koncerny medialne, które przejmują rynek reklamowy bardzo zdecydowanie, płaciły podatek w danym kraju, a nie gdzie indziej. Podobnie jak z wielkimi hipermarketami – ogromne pieniądze zarabiane w danym kraju, a podatki płacone np. w rajach podatkowych etc. Rzecz jasna nie twierdzę, że giganci nie płacą żadnych danin, a raczej niewspółmierne do zarobków.

Podatek od reklam działa m.in. w Wielkiej Brytanii, Francji, Hiszpani, Włoszech, Belgii czy Grecji. Z reguły jego zasady polegają na tym, że koncern, którego przychody wynoszą globalnie np. 750 mln euro, i w danym kraju np. 25 mln euro, płacił 2% podatku, od kwoty zarobionej w danym kraju.

Dany podatek obejmie więc koncerny, które operują ogromnymi kwotami, a nie np. małe lokalane gazety lub radia. Inną kwetią jest to jak wielkim kapitałem dysponują dane koncerny w danym rynku medialnym, czyli jak wiele małych redakcji „pochłaniają”.

Reasumując nie jest to żadna nowość wymyślona tylko w Polsce, a propozycja tego podatku to nie jakaś horendalna kwota z kapelusza, a raczej (bynajmniej procentowo) mała składka na rzecz kraju, w którym firmy zarabiają pieniądze.

Wolność słowa zagrożona ?

Portfel cyfrowych gigantów napewno delikatnie się odchudzi, ale czy wpłynie to na wolność słowa w Polsce ? Czy rzeczywiście doprowadzi to do powolnego wykończenia tych mediów ? Czy to kolejny krok do totalitaryzmu ? – nie wiem, ale w mojej opinii reakcja mediów na zapowiedzi wprowadzenia tej daniny była nieadekwatna do sytuacji.

Póki co ustaleń brak. Podatek nie jest niczym zaskakującym, czego nie można było się spodziewać, także wkręcanie ludzi w wojnę polsko-polską krzycząc o zamachu na wolne media uważam za nieco na wyrost nadmuchany balonik. Mam nadzieję, że się nie mylę.

Co tam w Australii ?

Australijski minister skarbu Josh Frydenberg twierdzi, że dwóch gigantów Facebook i Google , przejęły już w Australii ponad 70% rynku reklamowego. Dbając o interesy australijskich firm minister wymyślił, że należy powołać specjalną komisję, która oszacuje wysokość opłat, które giganci zapłacą rodzimym twórcom za udostępnianie ich treści. Ten pomysł spotkał się ze sprzeciwem gigantów i aktualnie toczą się negocjacje w tej sprawie. Rozmowy nie rokują na łatwy kompromis, premier Australii Scott Morrison powiedział, że jak na razie to „parlament ustala prawo w Australii”. Słuszna puenta.

Czy w Polsce to zamach na media ?

To ciężke pytanie. Aktualny styl rządzenia polegający na maksymalnej polaryzacji Polaków o odmiennych poglądach – któremu zresztą przyklaskuje opozycja nie mająca innego pomysłu na sensowne działania – jest tak „zapalny”, że ten pomysł może być zawualowanym atakiem na wolność słowa.

Ja osobiście uważam ten pomysł za dobry, ale czas, w którym chce się go wprowadzić jest fatalny. Ciągłe podpalanie nastrojów społecznych, zażynana gospodarka i polaryzacja Polaków, z których wielu łyka tą taktykę jak Pelikan w ciąży – sprawia, że dobry pomysł może urosnąć do zamachu na wolność mediów.

I na koniec warunek: Broń Boże tych pieniędzy nie przeznaczać na media krajowe. Dajcie to rzeczywiście na Onkologię. Mi do szczęścia nie potrzeba, ani igrzysk, ani chleba, ani telewizji siejącej defetyzm, ani tej siejącej szczęście ponad miarę, którą jestem w stanie unieść.

Mi dobrze tak jak jest. Z samym sobą w swoim życiu.

Sami sobie te piwo naważyliście, to teraz je wypijcie, a nie zapomniałem, wy wypijecie w jakiejś kawiarnii lampkę czegoś drogiego, a my zwykli zjadacze chleba będziemy brać się za chachły w imię wyższych celów.

Po moim trupie garniturki, po moim trupie.

Dodaj komentarz